Leczo z parówkami w roli głównej.

Leczo z parówkami w roli głównej.

Dziś zapraszam Was na kolejny wpis kulinarny. Jeżeli chodzi o przepisy, na moim blogu królowały dotychczas same słodkości. Aby przełamać tę rutynę przedstawiam Wam przepis na szybkie danie obiadowe. Leczo z parówkami jest doskonałym rozwiązaniem, gdy chcecie przygotować szybkie i pożywne danie. Z poniższego przepisu wychodzi go naprawdę mnóstwo, więc jeśli macie 2-3 osobową rodzinę, spokojnie możecie zrobić mniejszą ilość, z połowy poniżej przedstawionych składników. 


Potrzebne składniki:
- 2 duże cebule
- 400 g boczku wędzonego
- 3 średnie papryki
- 700 g parówek wieprzowych
- 4 średnie pomidory
- 4 łyżki oleju

Sposób przygotowania:
Do garnka wlewamy olej,  dodajemy pokrojoną w kostkę cebulę i przesmażamy aż do zarumienienia. Boczek kroimy w kostkę i wrzucamy do garnka. Całość smażymy na wolnym ogniu około 5 minut. Dodajemy pokrojoną w kostkę paprykę i smażymy około 10 minut, następnie wrzucamy pokrojone w plasterki parówki. Pomidory obieramy ze skórki (dobrze jest je uprzednio sparzyć gorącą wodą, wtedy idzie to znacznie sprawniej), kroimy w kostkę i dodajemy do pozostałych składników. Całość prużymy na wolnym ogniu około 20 minut. 


SMACZNEGO! :) 
Caudalie Vinosource - sorbet nawilżający, który przyniesie ukojenie wrażliwej skórze.

Caudalie Vinosource - sorbet nawilżający, który przyniesie ukojenie wrażliwej skórze.

Ostatnio mój blog przechodzi małe przeobrażenie i oprócz recenzji kosmetycznych, które do niedawna na nim dominowały możecie tutaj znaleźć również przepisy kulinarne i inne wpisy niekosmetyczne. Nie martwcie się jednak - recenzje kosmetyków w dalszym ciągu będą się pojawiały, jednak z trochę mniejszą częstotliwością. Mam mnóstwo sprawdzonych kosmetyków, które chciałabym Wam polecić. Moim najnowszym odkryciem są produkty firmy Caudalie tworzone na bazie wody winogronowej Bio i dziś chcę Wam przedstawić jeden z kosmetyków tej marki. Odkąd w moje ręce trafił sorbet nawilżający Caudalie Vinosource skończyły się moje problemy z cerą. Jeżeli jesteście ciekawi co wpłynęło na tak pozytywną ocenę kosmetyku, zapraszam do przeczytania dalszej części wpisu. 

Na początku kilka słów wprowadzenia dla tych, którzy nigdy wcześniej nie słyszeli o kosmetykach firmy. Caudalie tworząc swoje produkty wybiera jedynie naturalne składniki i nieustannie poszukuje ekologicznych i innowacyjnych surowców. Kosmetyki firmy zawierają opatentowane ekstrakty z winorośli pochodzących z francuskich winnic, organiczną wodę roślinną z winogron, olejki roślinne i eteryczne, ekstrakty roślinne o zbawiennych właściwościach oraz masła roślinne. Firma ogranicza do minimum użycie konserwantów. Nie znajdziemy w nich takich składników jak: parabeny, fenoksyetanol, oleje mineralne, ftalany czy substancje pochodzenia zwierzęcego. Brzmi zachęcająco, prawda? Ja już od dawna zastanawiałam się nad rezygnacją z kosmetyków przepełnionych chemią na rzecz tych zawierających składniki pochodzenia roślinnego. O produktach tej firmy nigdy wcześniej nie słyszałam, dlatego gdy krem firmy Caudalie trafił w moje ręce, bardzo entuzjastycznie podeszłam do jego testowania i już teraz wiem, że pozostanie ze mną na bardzo długo.


Jeżeli chodzi o sorbet nawilżający Caudalie Vinosource, producent podaje, że dzięki technologii „quick break” ten żel-krem w kontakcie ze skórą zamienia się w wodny kompres o działaniu kojącym, nawilżającym oraz wzmacniającym. 
- Uruchamia mechanizmy nawilżenia skóry 
- Uzupełnia zapasy wody skóry 
- Przynosi skórze komfort i elastyczność
- Nie zatyka porów
Czy te obietnice znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości? O tym już za chwilę. Najpierw jednak trochę informacji o opakowaniu i konsystencji produktu oraz jego składzie. 

Produkt znajduje się w różowej tubce z zakrętką o pojemności 40 ml, która jest dodatkowo zapakowana  w tekturowe pudełeczko utrzymane w biało-różowej kolorystyce. Nadrukowano na nim charakterystyczne dla firmy winogrono. Na pudełku znajdują się wszystkie najistotniejsze informacje o produkcie, które są dodatkowo nadrukowane na ulotce mieszczącej się w środku. Niestety ani na ulotce, ani na opakowaniu nie ma informacji w języku polskim. Nie wiem jak jest w przypadku kosmetyków dostępnych na stronie internetowej firmy oraz w aptekach, ponieważ ten krem otrzymałam w prezencie i nie wiem gdzie był zakupiony. Dla mnie nie stanowiło to jednak problemu, ponieważ zaraz po otrzymaniu produktu sprawdziłam wszystkie niezbędne informacje na stronie internetowej firmy. Po odkręceniu tubki widzimy, że produkt jest dodatkowo zaplombowany, dzięki czemu mamy pewność, że nikt przed nami go nie otwierał. Tubka jest miękka i elastyczna, dzięki czemu nie ma najmniejszego problemu z wydobyciem pożądanej ilości kosmetyku. Kremowo-żelowa konsystencja sprawia, że sorbet doskonale się rozprowadza i szybko wchłania, nie pozostawiając tłustej ani lepkiej warstwy. Dzięki świeżemu zapachowi jego stosowanie to czysta przyjemność. Jeżeli chodzi o cenę produktu, w oficjalnym sklepie internetowym firmy wynosi ona 94,10zł  za opakowanie 40ml, jednak uważam, że cena jest w tym przypadku adekwatna do jakości produktu.


Skład:
Aqua (Water), Vitis Vinifera (Grape) Fruit Water*, Dicaprylyl Ether*, Glycerin*, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter Extract*, Hexyldecanol*, Hexyldecyl Laurate*, Behenyl Alcohol*, Glyceryl Stearate*, Erythritol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum (Fragrance), Tocopherol8, Lecithin*, Caprylyl Glycol, Mannitol*, Sodium Benzoate, Xanthan Gum, Palmitoyl Grape Seed Extract*, Vitis Vinifera (Grape) Juice*, Sodium Hydroxide, Glycine Soja (Soybean) Sterols*, Butylene Glycol, Sodium Citrate, Citric Acid, Chamomilla Recutit (Matricaria) Flower Extract*, Sodium Carboxymethyl Betaglucan, Sodium Phytate*, Potassium Sorbate, Biosaccharide Gum-1, Sodium Hyaluronate, Homarine Kcl, Glyceryl Caprylate*, Acetyl Tetrapeptide-15. 


*Origen vegetal - Plant origin 


Jeżeli chodzi o moją opinię, krem bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Już sama konsystencja sorbetu to dla mnie absolutna rewelacja. Ten produkt jest niesamowicie lekki i "puszysty" - jeśli tak w ogóle można określić konsystencję kosmetyku :D Tak jak już wcześniej wspominałam, wchłania się błyskawicznie, nie pozostawiając lepkiej czy tłustej warstwy. W ogóle nie czuję, że mam go na twarzy, nie licząc jego przyjemnego, świeżego zapachu. Jest niesamowicie wydajny - wystarczy odrobina produktu, by posmarować całą buzię. Kiedy zobaczyłam, że jest to kosmetyk nawilżający podeszłam do niego trochę sceptycznie. Fakt, moja skóra potrzebuje nawilżenia, ale jednoczenie ma skłonności do powstawania zmian trądzikowych. Byłam przygotowana na to, że na następny dzień pojawi się na niej wysyp niepożądanych krostek, a tu miłe zaskoczenie.  Już po kilku zastosowaniach skóra stała się niesamowicie gładka i sprężysta. Gołym okiem widać, że stała się wyraźnie nawilżona, odżywiona i rozświetlona. Oznaki zmęczenia stały się mniej widoczne. Ogromną niespodzianką jest fakt, iż nie pojawiają się na niej żadne krostki. Kosmetyk ten wyraźnie zregenerował moją buźkę po ostatnich mrozach. Stosuję go rano jako bazę pod makijaż oraz wieczorem przed snem. Jako baza sprawdza się idealnie. Podczas nakładania podkładu sorbet nie roluje się, a całość długo się utrzymuje. Dawno nie miałam okazji stosować produktu, który tak szybko i widocznie poprawiłby stan mojej cery. Chociaż cena produktu nie należy do najniższych uważam, że warto w niego zainwestować. Ja z pewnością sięgnę po niego ponownie. 

Mieliście okazję stosować produkty firmy Caudalie? Jeśli tak to czy macie wśród nich swoich ulubieńców?


Pyszne muffinki z budyniem waniliowym.

Pyszne muffinki z budyniem waniliowym.

Jeżeli chodzi o słodkości, ostatnio w mojej kuchni królują muffinki. Gdy chcę przygotować szybki deser, a nie mam pod ręką zbyt wielu produktów są one niezawodnym rozwiązaniem. Proste i błyskawiczne w przygotowaniu - to ich największe zalety. Domownicy je uwielbiają w każdej konfiguracji, więc jeśli już zabieram się za wypieki zawsze przygotowuję większą ilość, gdyż znikają w mgnieniu oka. Dziś przygotowałam muffinki z budyniem waniliowym - po raz pierwszy, lecz wyszły znakomite i dlatego chcę się z Wami podzielić przepisem na ten pyszny deser ;) Z przedstawionego poniżej przepisu otrzymamy około 30 muffinek.


Potrzebne składniki:
- 3 jajka
- 1,5 szklanki cukru
- 3 szklanki mąki
- 3/4 kostki margaryny
- 1,5 szklanki mleka
- 3 łyżeczki cukru waniliowego
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 1 opakowanie budyniu waniliowego

Sposób przygotowania:
Jajka utrzeć z cukrem.  Margarynę rozpuścić, wystudzić i dodać do przygotowanej masy. Wsypać mąkę i miksować na najwyższych obrotach. Wlać mleko, dodać cukier waniliowy oraz proszek do pieczenia i połączyć z resztą składników. Budyń ugotować w 0,5 litra mleka, z dodatkiem 3 łyżek cukru. Ułożyć na formie do muffinek papilotki. Do każdej z nich nakładamy po 1 łyżce ciasta, na nie po 1 płaskiej łyżeczce budyniu, który nakrywamy również 1 łyżką ciasta. Wkładamy na około  25 minut do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni. Pozostawiamy do wystygnięcia. Można posypać cukrem pudrem.

SMACZNEGO! :)
Naleśniki z jabłkami - przepis na dużą, rodzinną porcję.

Naleśniki z jabłkami - przepis na dużą, rodzinną porcję.

Nie macie koncepcji na obiad, który zaspokoi wybredne gusta wszystkich domowników? Nie musicie przygotowywać wyszukanych potraw. Czasami proste rozwiązania sprawdzają się najlepiej i tak właśnie jest w naszym domu. Wszyscy uwielbiamy naleśniki i kiedy chcemy odpocząć od tradycyjnych mięsnych dań pomysł ich przygotowania zostaje przyjmowany z największym entuzjazmem. Bardzo lubimy naleśniki na słodko - z owocami i bitą śmietaną, białym serem czy dżemem. Absolutnym hitem w naszym domu są jednak chrupiące naleśniki z jabłkami i cukrem pudrem. Gdy zabieram się do ich przygotowania zawsze stawiam na większą ilość, gdyż znikają w mgnieniu oka. Poniżej przedstawiam Wam prosty i szybki przepis na dużą rodzinną porcję, z której otrzymacie około 15 naleśników.


Potrzebne składniki:
- 5 jajek
- 1 szklanka cukru
- 1 cukier waniliowy
- 3,5 szklanki mąki
- 2,5 szklanki mleka
- 4 czubate łyżki śmietany 18%
-  4 duże jabłka
- olej do smażenia
- cukier puder

Sposób przygotowania:
Jajka wybijamy do głębokiego naczynia. Wsypujemy cukier oraz cukier waniliowy i ucieramy do chwili, aż uzyskamy jednolitą, puszystą masę. Następnie dodajemy stopniowo mąkę, mleko i śmietanę miksując na najwyższych obrotach. Jabłka obieramy i kroimy na nieregularne, niewielkie plasterki. Pokrojone jabłka dodajemy do przygotowanego ciasta i całość mieszamy za pomocą łyżki. Rozgrzewamy olej na patelni - dla mnie optymalna ilość to płaska łyżeczka na jeden naleśnik. Nalewamy ciasto na patelnię (każdorazowo około 1 wazówki) i opiekamy z obu stron. Na koniec posypujemy cukrem pudrem. Najlepiej smakują na ciepło.

SMACZNEGO! :)
Czytanie książek - idealny sposób na relaks.

Czytanie książek - idealny sposób na relaks.

W dzisiejszych czasach, gdy każdy z nas spędza większość czasu przed ekranem komputera czy telefonu, czytanie książek odchodzi do historii. Szczególnie jeżeli chodzi o młode osoby. Wiele z nich jednogłośnie stwierdza, że czytanie jest stratą czasu, który mogłyby przeznaczyć na inne w ich mniemaniu dużo bardziej pożyteczne czynności. Czy faktycznie tak jest? Nie do końca... Często i tak spędzają ten czas nieproduktywnie, zwyczajnie się nad tym nie zastanawiając. Szkoda, bo czytanie książek to naprawdę fantastyczna forma relaksu. Dla mnie jest czymś absolutnie wyjątkowym. Pozwala choć na chwilę oderwać się od problemów dnia codziennego i w przeciągu chwili przenieść do zupełnie innej rzeczywistości, bez wychodzenia z domu. Książek mam całe mnóstwo i jestem z tego dumna. Każdego dnia z radością patrzę na moje ciągle rozrastające się zbiory. Czytam codziennie. W tygodniu, gdy sporą część mojego czasu pochłania praca oraz inne obowiązki domowe zasiadam do książki najczęściej wieczorem, w weekendy natomiast staram się nadrabiać książkowe zaległości i wtedy potrafię spędzić większość dnia czytając (głównie w okresie jesienno-zimowym, gdy pogoda nie zawsze zachęca do wyjścia z domu).


Kiedyś nie byłam miłośniczką książek. Czytałam przede wszystkim lektury szkolne i przychodziło mi to z ogromną trudnością.  Od kilku lat moje podejście uległo całkowitej zmianie. Czytam to, co lubię. Od ponad roku spełniam się w roli recenzentki i sprawia mi to ogromną przyjemność.Teraz śmiało mogę powiedzieć, że jestem molem książkowym. Kiedy w moje ręce trafi naprawdę interesująca publikacja, nie mogę się od niej oderwać nawet na chwilę, a jeśli muszę to zrobić przez cały czas zastanawiam się nad tym, co wydarzy się na kolejnych stronach. Przesyłki z najnowszymi publikacjami przyprawiają domowników o ból głowy. Ciągle słyszę komentarze: "Po co Ci tyle książek?", "Gdzie Ty zamieszasz je wszystkie trzymać?". Na razie porządkuję coraz to nowe szafki w moim pokoju, by móc przechowywać w nich książki, ale już niedługo... Mam mały przytulny pokoik, w którym planuję zrobić biblioteczkę - taką z prawdziwego zdarzenia, gdzie każda książka będzie miała swoje miejsce. Nie rozumiem osób, które nie mają szacunku do książek. Dla mnie każda z nich jest niezwykle ważna. Z każdą wiążą się określone wspomnienia, które powracają zawsze, kiedy po nią sięgam. 


Czytanie książek to doskonała rozrywka, za którą nie musimy płacić. Istnieje wiele bibliotek, w których możemy znaleźć prawdziwe perełki książkowe. Co jakiś czas w różnych miastach organizowane są także wymiany książkowe promujące czytelnictwo, na których możemy oddać przeczytane egzemplarze, a nabyć zupełnie nowe publikacje. Warto odwiedzać także antykwariaty, w których można znaleźć ciekawe egzemplarze za niewielką opłatą. Czytanie książek ma mnóstwo zalet. Pozwala wyciszyć się, odstresować i choć na chwilę oderwać od szarej rzeczywistości bez wychodzenia z domu. Zwiększa nasz zasób słownictwa i rozwija wyobraźnię. Dzięki temu kształtujemy w sobie umiejętność lepszego pisania oraz ćwiczymy koncentrację tak istotną w codziennym życiu. Czytając książki poszerzamy swoją wiedzę o nas samych i otaczającej nas rzeczywistości. Uwielbiam książki motywacyjne oraz te dotyczące samorozwoju, lecz nie jestem zamknięta na pozostałe gatunki literackie. Bardzo często sięgam po szeroko pojętą literaturę kobiecą oraz książki dotyczące zdrowia i urody. Na rynku jest dostępnych tak wiele książek, że każdy z nas z pewnością znajdzie coś dla siebie.

W związku z tym, że książki zajmują w moim życiu bardzo ważne miejsce i jestem aktywną czytelniczką chciałam zapytać czy bylibyście zainteresowani częstszymi wpisami o tematyce książkowej? Mam na myśli cykliczne wpisy z zestawieniem książek godnych polecenia  z mojego punktu widzenia ;)

Muffinki z dżemem wiśniowym.

Muffinki z dżemem wiśniowym.

Ostatnio mnóstwo czasu spędzam w kuchni, co widać zapewne po moich wpisach. Staram się rozwijać moje umiejętności kulinarne i zastępować gotowe ciasta własnymi wypiekami. Oczywiście na moim blogu w dalszym ciągu będą pojawiały się wpisy z recenzjami kosmetycznymi, lecz na bieżąco będę się z Wami dzielić również sprawdzonymi przepisami. Dziś przybywam do Was z przepisem na pyszne muffinki z dżemem wiśniowym, które będą świetnym dodatkiem do niedzielnej kawy. Poniższy przepis daje nam około 18 muffinek. 


Potrzebne składniki:
- 3 jajka
- 1 szklanka cukru
- 2 szklanki mąki
- pół kostki masła
- 1 szklanka mleka
- 2 łyżeczki cukru waniliowego
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- dżem wiśniowy

 Sposób przygotowania:
Jajka z cukrem utrzeć na puszystą masę. Stopniowo dosypywać mąkę miksując na najwyższych obrotach.  Wlać rozpuszczone masło i mleko, miksując do czasu, aż powstanie jednolita masa. Na koniec dodać cukier waniliowy i proszek do pieczenia oraz wymieszać z resztą składników. Ułożyć papilotki na formie do muffinek. Do każdej papilotki nałożyć łyżkę ciasta, następnie po środku każdej foremki ułożyć po pół łyżeczki dżemu i nakryć płaską łyżką ciasta (tak, by całość wynosiła około 3/4 papilotki. Piec 20 minut w temperaturze 200 stopni. Gdy muffinki wystygną można posypać je cukrem pudrem. 

SMACZNEGO! :)
"Murzynek" poleca się na deser.

"Murzynek" poleca się na deser.

Przed nami weekend. Jeżeli spodziewacie się gości i nie macie pomysłu na deser lub macie ochotę na coś słodkiego do kawki polecam Wam przepis na szybkie i pyszne ciasto, które jest moim ulubieńcem od najmłodszych lat. Z uwagi na sporą ilość cukru jest ono dość kaloryczne, lecz raz na jakiś czas pozwalam sobie na takie szaleństwo. "Murzynek" jest moim absolutnym pewniakiem. Robiłam go kilkadziesiąt razy i udaje się dosłownie zawsze, więc nie musicie być mistrzami kuchni, aby przygotować ten deser :) 


Potrzebne składniki:
- 1 kostka margaryny
- 4 łyżki kakao
- 0,5 szklanki wody
- 2 szklanki cukru
- 2 szklanki mąki
- 4 jajka
- 3 łyżeczki cukru waniliowego (zamiast niego dodaję czasami aromat pomarańczowy)
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia 

Sposób przygotowania: 
Kakao wraz z margaryną, cukrem i wodą zagotować ciągle mieszając, aby zapobiec powstaniu grudek. Odlać 3/4 szklanki polewy. Pozostałą ilość przestudzić. Dodawać stopniowo resztę składników: żółtka, mąkę, cukier waniliowy i proszek do pieczenia, miksując całość na najwyższych obrotach. Białka ubić na sztywną pianę, przełożyć do przygotowanej masy i delikatnie wymieszać łyżką. Dla urozmaicenia do ciasta można dodać rodzynki czy suszone owoce. Całość przelać do wąskiej blachy i wstawić na 45 minut do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni. Gdy ciasto ostygnie polewamy je polewą. Można posypać je również kolorową posypką czy wiórkami kokosowymi, choć ja najbardziej lubię wersję podstawową bez żadnych dodatków. 

SMACZNEGO! :)
Misie na zdrowe włosy - żelki, które poprawią kondycję Twoich włosów.

Misie na zdrowe włosy - żelki, które poprawią kondycję Twoich włosów.

Jak już wcześniej wspominałam, moje włosy były w fatalnej kondycji... Nie tylko wypadały na potęgę, ale również puszyły się, elektryzowały i sprawiały trudności w rozczesywaniu. Używam specjalistycznych szamponów i odżywek, lecz jak wiadomo podstawą jest walka z problemem od wewnątrz. W aptekach i drogeriach jest dostępnych wiele doustnych preparatów ze skrzypem polnym czy biotyną, więc jest w czym wybierać. Sama przetestowałam już wiele tego typu suplementów. Z natury jestem osobą niecierpliwą i efekty kuracji chciałabym widzieć natychmiast - jak wiadomo, jest to nierealne. Zawsze brakowało mi także systematyczności - zażywałam tabletki wtedy kiedy mi się przypomniało, a jak wiadomo regularne przyjmowanie takich preparatów jest niezwykle istotne. Kiedy podczas zakupów spotkałam w Rossmanie misie na zdrowe włosy firmy Noble Health nie mogłam przejść obok nich obojętnie. Tym bardziej, że wcześniej czytałam o nich wiele pozytywnych opinii. Czy żelki, które stały się hitem blogosfery naprawdę potrafią zdziałać cuda? Jeśli jesteście ciekawi jak się u mnie sprawdziły zapraszam do przeczytania dalszej części wpisu. Stosowałam je systematycznie przez dwa miesiące, więc myślę, że moja ocena okaże się obiektywna.


Misie na zdrowe włosy są suplementem diety, który posiada niestandardową formę żelków. Jest przeznaczony dla osób dorosłych i zawiera zestaw składników odżywczych, które pomogą zachować piękne i zdrowe włosy. Wśród nich znajdziemy m.in.: biotynę, witaminę A, witaminę E, witaminę B6, witaminę B12, niacynę, miedź, cynk, selen, mangan. Każdy ze składników zawartych w żelkach pokrywa 100% jego dziennego zapotrzebowania. To produkt bezglutenowy, bezlaktozowy i wolny od GMO. Dla wszystkich, którzy dbają o sylwetkę mam dobrą wiadomość - każdy miś zawiera tylko 3 kalorie. Poniżej przedstawiam zdjęcie z wyszczególnieniem składników odżywczych suplementu diety w dziennej porcji (2 żelki).


Składniki: syrop glukozowy, cukier, woda, żelatyna, zastaw witamin i składników mineralnych (octan DL-alfa-tokofferylu, siarczan cynku, amid kwasu nikotynowego, D-pantotenian wapnia, octan retinylu, cyjanokobalamina, siarczan manganu, selenian (VI) sodu, chlorowodorek pirydoksyny, siarczan miedzi (II), monoazotan tiaminy, kwas pteroilomonoglutaminowy, D-biotyna), regulator kwasowości - kwas cytrynowy, stabilizator - sorbitol, substancja glazurująca - wosk carnauba, barwnik - beta-karoten, naturalny aromat pomarańczowy. 


Żelki mieszczą się w plastikowym pudełeczku z nakrętką, która jest dodatkowo zaplombowana, dzięki czemu możemy mieć pewność, że nikt wcześniej go nie otwierał. Opakowanie jest pokryte niebieską etykietą z wizerunkiem misia, która zawiera wszystkie najistotniejsze informacje o produkcie. Żelki mają przesłodki wygląd. Przypominają mi nieco żelowe gumisie, które uwielbiałam w dzieciństwie. Nie są zbyt twarde, co uważam za duży plus. Jeżeli chodzi o ich smak, początkowo jest wyczuwalna pomarańcza, natomiast potem pojawia się lekka goryczka. Co do zapachu, na pewno nie pachną pomarańczą. Jest on dość specyficzny, przypomina mi nieco zapach Marsjanek - witamin, które zażywałam jako dziecko. Suplement diety jest dostępny w wielu aptekach i drogeriach, zarówno stacjonarnych, jak i internetowych. Ja zakupiłam go w Rossmannie, w którym jego cena regularna wynosi 31,99zł..

Pewnie jesteście ciekawi mojej opinii o tym produkcie. Tym razem postawiłam przede wszystkim na systematyczność, czyli codzienne zażywanie dwóch żelków (tak jak zaleca producent). Po dwumiesięcznej kuracji stan moich włosów znacznie się poprawił. Zauważyłam, że wypada ich dużo mniej. Ponadto odnoszę wrażenie, że stały się bardziej lśniące i miękkie w dotyku. Początkowo trochę rozczarował mnie gorzki smak żelków, jednak szybko się do niego przyzwyczaiłam. Zaniepokoiły mnie również problemy żołądkowe, które doskwierały mi po zażyciu dwóch żelków jednocześnie - wtedy występowały u mnie lekkie mdłości. Po tym jak sytuacja zaczęła się powtarzać postanowiłam rozdzielić zalecaną dzienną porcję i zażywać jednego żelka rano, a jednego wieczorem i wszelkie dolegliwości ustąpiły. Ogólnie jestem zadowolona z ich działania - włosy są widocznie wzmocnione. Wciąż jednak zastanawia mnie możliwa przyczyna występujących u mnie problemów żołądkowym, dlatego nie wiem czy zdecydowałabym się na ich stosowanie na dłuższą metę...

 

Mieliście okazję zażywać ten suplement? Jeśli tak, jak się u Was sprawdził? Zauważyłyście poprawę stanu swoich włosów? A może podobnie jak u mnie wystąpiły u Was jakieś skutki uboczne ich stosowania? Zapraszam do dyskusji.

Błyskawiczne ciasto z jabłkami.

Błyskawiczne ciasto z jabłkami.

Zjedlibyście coś słodkiego, lecz nie macie zbyt wiele czasu na przygotowywanie pracochłonnych ciast i deserów? Polecam Wam przepis na błyskawiczne ciasto z jabłkami, którego wykonanie zajmie Wam nie więcej niż pół godziny. Jest przepyszne - na pewno przypadnie do gustu zarówno dorosłym, jak i dzieciom ;) 


Niezbędne składniki:
- 4 jajka 
- 1 szklanka cukru
- 2 szklanki mąki
- 150 g jogurtu naturalnego
- 2/3 szklanki oleju
- 3 łyżeczki cukru waniliowego
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia
- 5 dużych jabłek
-cukier puder do posypania

Sposób przyrządzenia:
Do wysokiego naczynia  wybić jajka. Dodać cukier i miksować przez około 3 minuty. Następnie dodać mąkę, olej, jogurt naturalny, cukier waniliowy oraz proszek do pieczenia. Wszystkie składniki miksować przez około 5 minut na najwyższych obrotach. Całość wyłożyć na blachę. Jabłka obrać i pokroić w nierównomierne plasterki oraz ułożyć na cieście. Wstawić na 40 minut do piekarnika nagrzanego do temperatury180 stopni. Ciasto można posypać cukrem pudrem, choć ja raczej tego unikam, gdyż jest ono dość słodkie. 

SMACZNEGO!!! :)
Przepis na pyszną sałatkę z szynką delikatesową.

Przepis na pyszną sałatkę z szynką delikatesową.

Jak wiadomo nie samymi kosmetykami człowiek żyje, więc dziś przybywam do Was z przepisem na pyszną sałatkę z szynką delikatesową w roli głównej. Jeśli nie macie pomysłu na kolację będzie ona idealnym rozwiązaniem. Jej przygotowanie jest dziecinnie proste i nie zajmuje zbyt wiele czasu. Ja przyrządzam ją zawsze dla czteroosobowej rodziny, więc z podanej poniżej ilości składników wychodzi jej dość sporo. Oczywiście możecie ją modyfikować w zależności od potrzeb :) 

Potrzebne składniki:
- 500 g szynki delikatesowej
- 250 g makaronu łezki
- 1 zielony ogórek
- puszka kukurydzy
- 2 łyżki majonezu
- 3 łyżki jogurtu naturalnego
- zioła prowansalskie
- czosnek granulowany
- sól

Sposób przyrządzenia:
Makaron ugotować według wskazówek na opakowaniu. Szynkę pokroić w drobną kostkę. Ogórka obrać ze skórki i również pokroić w kostkę. Kukurydzę odsączyć i wymieszać z resztą składników. Dodać majonez i jogurt naturalny. Całość doprawić czosnkiem granulowanym, ziołami prowansalskimi oraz solą (wedle uznania).  

SMACZNEGO! ;) 
Czy warto kupować zamienniki drogich perfum? | Recenzja zapachów firmy Ambra.

Czy warto kupować zamienniki drogich perfum? | Recenzja zapachów firmy Ambra.

Oryginalne perfumy to droga inwestycja, dlatego coraz częściej spotykamy firmy, które oferują dużo tańsze zamienniki. Powiem szczerze, że na początku podchodziłam trochę sceptycznie do tego typu produktów. Nie wierzyłam w to, że tak tanie perfumy mogą faktycznie zastąpić drogie, markowe zapachy. Dopiero za namową koleżanki, która jest wierną użytkowniczką zamienników Ambra zdecydowałam się na swoje pierwsze zakupy w sklepie internetowym firmy i od tej pory "kolekcjonuję" coraz to nowe zapachy z oferowanego przez nią asortymentu. Z uwagi na to, że wywarły na mnie tak pozytywne wrażenie właśnie o nich chcę Wam dzisiaj napisać. 


Najpierw trochę informacji o firmie i oferowanych przez nią produktach. Centrum perfum lanych ambra to sklep internetowy, który ma w swojej ofercie perfumy, jak również akcesoria takie jak: butelki, testery, atomizery i nasadki. Swoim klientom oferuje atrakcyjne rabaty, które sprawiają, że możemy nabyć swój ulubiony zapach po naprawdę atrakcyjnej cenie. Wystarczy polubić facebookowy Fanpage firmy, by otrzymać jednorazowy 5% rabat na perfumy. Ponadto po założeniu konta w sklepie on-line jesteśmy automatycznie zapisywani do programu lojalnościowego. Przy każdych zakupach otrzymujemy wirtualne monety, które możemy wymienić na darmowe perfumy. Każde 15zł wydane na perfumy to dodatkowe 1zł do wykorzystania podczas kolejnych zakupów. Wszystkie zapachy są dostępne w trzech pojemnościach: 35ml (14zł), 60ml (22zł), 108ml (32zł). Jak widać ich ceny są naprawdę bardzo niskie, jednak czy niska cena idzie w parze z jakością? W tym przypadku jak najbardziej tak!!! Perfumy są nie tylko pięknie zapakowane, ale również warte uwagi pod względem podobieństwa do oryginalnych perfum. 

Zapachy mieszczą się w solidnych, szklanych buteleczkach z atomizerem oraz złotym korkiem. Na każdej z nich znajduje się naklejka z numerem będącym odpowiednikiem konkretnego oryginalnego zapachu. Napisy z etykiet bardzo szybko się ścierają, więc osobiście praktykuję pisanie numeru danego zapachu pod spodem buteleczki za pomocą wodoodpornego markera. Każdy flakonik jest dodatkowo zapakowany w tekturowe pudełeczko z logo firmy, informacją o pojemności, składem oraz numerem katalogowym zapachu.



Jeżeli chodzi o damskie zapachy, na stronie internetowej firmy dostępne są zamienniki perfum następujących marek: Armani, Beyonce, Bottega Veneta, Bruno Banani, Cacharel, Calvin Klein, Carolina Herrera, Chanel, Chloe, Chopard, Christina Aguilera, Cindy Crawford, Clinique, Coty, D&G, Davidoff, Dior, DKNY, Elizabeth Arden, Escada, Estee Lauder, Fendi, Gabriela Sabatini, Givenchy, Gucci, Guerlain, Hugo Boss, Jean Paul Gaultier, Jennifer Lopez, Jimmy Choo, Joop, Justin Biber, Kenzo, Lacoste, Lady Gaga, Lanvin, Laura Biagiotti, Lolita Lempicka, Marc Jacobs, Max Mara, Mercedes Mexx, Michael Kors, Miyake, Moschino, Naomi Campbell, Narciso Rodriguez, Nasomatto, One Direction, Paco Rabanne, Paris Hilton, Prada, Ralph Lauren, Rihanna, Roberto Cavalli, Thierry Mugler, Tom Ford, Trussardi, Versace, Victor&Rolf, Yves Saint Laurent.

W ofercie sklepu Panowie również znajdą coś dla siebie. Oferuje on bowiem odpowiedniki zapachów takich marek jak: Adidas, Antonio Banderas, Armani, Azzaro, Bvlgari, Calvin Klein, Carolina Herrera, Chanel, Clinique, Creed, D&G, Davidoff, Diesel, Dior, Escada, Givenchy, Gucci, Guerlain, Hermes, Hugo Boss, Jean Paul Gaultier, Joop, Kenzo, Lacoste, Mercedes, Miyake, Montblanc, Nasomatto, Paco Rabanne, Prada, Thierry Mugler, Tom Ford, Versace, Victor&Rolf, Yves Saint Laurent.


Jeżeli chodzi o zapachy, które miałam okazję testować w moje ręce trafiły dotychczas następujące perfumy:
* 026. Amor Amor Cacharel 
* 094. Eau De Lacoste
* 300. Gucci Flora
* 340. Good Girl Carolina Herrera
* 118. DKNY Be Delicious
Wszystkie z nich są łudząco podobne do oryginałów, których wcześniej używałam. Ponadto są bardzo wydajne i niesamowicie długo się utrzymują. Zapachy zwracają uwagę otoczenia - niejednokrotnie zostały bezbłędnie zidentyfikowane jako oryginalne. Perfumy 340. Good Girl Carolina Herrera szczególnie skradły moje serce. Fakt, iż są dostępne w tak niskiej cenie sprawia, że możemy je stosować wtedy kiedy tylko czujemy taką potrzebę, bez wyrzutów sumienia :) Szczerze polecam, choć uważam, że żaden zamiennik nie jest w stanie zastąpić oryginału w stu procentach.

A Wy znacie perfumy firmy Ambra? Podobnie jak ja sięgacie po zamienniki czy kupujecie jedynie oryginalne zapachy?

Zimowa pielęgnacja dłoni z kremami do rąk Lirene Dermoprogram.

Zimowa pielęgnacja dłoni z kremami do rąk Lirene Dermoprogram.

Pielęgnacja dłoni jest szczególnie ważna w okresie jesienno-zimowym, kiedy są one narażone na działanie niekorzystnych czynników atmosferycznych. Systematyczność odgrywa tutaj niezwykle istotną rolę. Nie wystarczy bowiem stosować krem raz czy dwa razy dziennie, ale kilka razy - po każdym umyciu dłoni oraz wtedy kiedy odczuwamy taką potrzebę. Niejednokrotnie inwestujemy w drogie kremy z nadzieją, że przyniosą natychmiastową ulgę przy stosowaniu raz czy dwa razy dziennie. Niestety tak to nie działa. Czasami nawet tani krem potrafi zdziałać cuda i wyraźnie zregenerować skórę dłoni. Grunt to systematyczność i regularne stosowanie. Dziś chcę Wam przedstawić dwa kremiki, które wpadły w moje ręce podczas ostatnich zakupów w Rossmannie. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona ich działaniem. Jeśli chcecie dowiedzieć się dlaczego tak bardzo je polubiłam, zapraszam do przeczytania dalszej części wpisu ;) 

Zacznijmy od wyglądu zewnętrznego kremików. Mieszczą się one w  plastikowych nieprzezroczystych buteleczkach z dozownikiem w formie pompki. Są one niezwykle poręczne w użyciu. Z łatwością możemy wydobyć z nich pożądaną ilość produktu bez konieczności odkręcania nakrętki czy otwierania słoiczka. Dzięki takiemu rozwiązaniu mamy gwarancję, że do wnętrza kremu nie dostaną się bakterie oraz zanieczyszczenia z zewnątrz. Na pojemniczkach znajdują się wszystkie najistotniejsze informacje o produktach - ich właściwościach, efekcie stosowania oraz składzie i sposobie użycia. Bardzo lubię taką formę opakowań, choć nie jest ona dobrym rozwiązaniem, jeśli szukamy produktu idealnego do torebki. Ponadto w przypadku nieprzezroczystych opakowań nie mamy możliwości kontrolowania pozostałej ilości kremu. Nie mniej jednak warto mieć te kosmetyki w swoim domu. Opakowania o pojemności 180ml są dostępne w niemal każdej drogerii. Ja kupiłam je w Rossmannie w cenie 12,99zł za sztukę, więc nie należy ona do wygórowanych.

Najpierw przedstawię Wam krem do rąk z OLEJKIEM AVOCADO o intensywnych właściwościach nawilżających. 
Jak podaje producent Krem do rąk z olejkiem avocado opracowany przez Ekspertów Laboratorium Naukowego Lirene zawiera 6,1% kompleks składników aktywnych, które tworzą na skórze dłoni silną barierę dającą 24-godzinną ochronę przed detergentami. Dodatkowo krem stanowi skuteczną terapię aloesową, która zapewnia 100% nawilżenia.
Już po 1 aplikacji kremu skóra jest ukojona i elastyczna. Krem długotrwale nawilża, rozjaśnia i sprawia, że skóra staje się gładka oraz wyraźnie piękniejsza. Dodatkowo zmniejsza suchość rąk po użyciu detergentów, równocześnie łagodząc skutki ich szkodliwego działania. Krem intensywnie chroni skórę dłoni, płytkę paznokci oraz zmiękcza i pielęgnuje skórki, stanowiąc doskonałą kurację dla rąk i paznokci.
Odpowiedni dla skóry suchej, szorstkiej, zniszczonej i wrażliwej.
  
Powyżej znajduje się fotografia ze szczegółowym składem produktu.

Moja opinia: Krem ma średnio-gęstą konsystencję, która doskonale się rozprowadza. Charakteryzuje się nienachalnym, świeżym zapachem. Szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej ani lepkiej warstwy. Przyjemnie nawilża i wygładza skórę dłoni. Sprawia, że zmarszczki i bruzdy stają się mniej widoczne, a skórki nie pękają tak jak dotychczas. Niweluje uczucie suchości i wszelkie podrażnienia. Dla osiągnięcia jak najlepszego efektu powtarzam jego aplikację kilka razy w ciągu dnia i stan moich dłoni znacząco się poprawił. Co ważne produkt jest niesamowicie wydajny, więc wystarczy na baaardzo długo.
                                                
Drugim kremem, który miałam okazję przetestować jest ultra odżywczy krem lipidowy z BIOTYNĄ. 
Lipidowy krem do rąk opracowany przez Ekspertów Laboratorium Naukowego Lirene zawiera 3,5% kompleks składników odżywczych, które tworzą na skórze natłuszczającą barierę przypominającą działaniem ochronne rękawiczki.

Krem natłuszcza i długotrwale nawilża, sprawiając że skóra dłoni staje się gładka i miękka w dotyku. Dodatkowo zapewnia skórze całodzienną ochronę przed szkodliwym działaniem detergentów oraz zmniejsza suchość po ich użyciu. Dzięki temu krem stanowi skoncentrowaną terapię dla rąk i paznokci – wzmacnia, regeneruje i chroni skórę dłoni, płytkę paznokci oraz zmiękcza skórki.
Odpowiedni dla skóry suchej, szorstkiej, zniszczonej i wrażliwej.


Na jednym z powyższych zdjęć przedstawiam szczegółowy skład produktu. 

Moja opinia: Podobnie jak w przypadku poprzednika, jestem bardzo zadowolona z działania również tego produktu. Krem szybko się  wchłania, nie jest lepki ani tłusty. W konsystencji jest podobny do poprzednio opisywanego kremu. Rożnicę dostrzegam jedynie w zapachu, który jest zdecydowanie delikatniejszy. Produkt również dobrze nawilża i wygładza skórę wysuszoną szkodliwym działaniem czynników atmosferycznych czy detergentów. Pomimo częstego stosowania wystarcza na bardzo długo, co jest niewątpliwym plusem. 

Polecam Wam gorąco obydwa kremy. Nie są one jakimś mega odkryciem, ale to bardzo fajne produkty, które z pewnością sprawdzą się w okresie jesienno-zimowym. Ręce kremuję bardzo często i zawsze się śmieję, że gdybym inwestowała jedynie w kremy z najwyższej półki to chyba bym zbankrutowała, dlatego zazwyczaj szukam tańszych kosmetyków do pielęgnacji dłoni, które są w stanie spełnić moje oczekiwania. W tym przypadku za ich zakupem przemówiły przede wszystkim duża pojemność oraz niska cena i nie żałuję ich zakupu, choć początkowo miałam pewne wątpliwości czy tak tanie kremy będą w stanie poprawić wygląd mojej skóry. Pomimo wszelkich obaw kosmetyki bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły. Są moimi wiernymi towarzyszami podczas codziennych zmagań z przesuszoną skórą dłoni. 

A Wy jak dbacie o swoje dłonie zimą? Znacie produkty marki Lirene czy macie inne sprawdzone kremy do pielęgnacji rąk?

Innowacyjne produkty do pielęgnacji brwi marki Inveo.

Innowacyjne produkty do pielęgnacji brwi marki Inveo.

Witajcie! Od trzech tygodni mam przyjemność testować kosmetyki marki Inveo, które otrzymałam od firmy w ramach współpracy. Są to innowacyjne produkty do pielęgnacji brwi, które pomagają nadać wyrazu naszemu spojrzeniu. W moje ręce trafiły dwa produkty: ultra delikatna henna w kremie oraz wypełniacz brwi w kremie. Testowane przeze mnie kosmetyki są w kolorze czarny, lecz dostępne są również w odcieniu brązowym idealnym dla właścicielek jaśniejszych brwi. Nigdy wcześniej nie testowałam tego typu produktów z uwagi na to, że moje brwi są naturalnie ciemne i dość gęste. Jedynie na wielkie wyjścia podkreślałam je czarną kredką do stylizacji brwi, lecz ne wyglądało to zbyt naturalnie. Z henną nigdy wcześniej nie miałam do czynienia, więc byłam bardzo ciekawa efektów jej zastosowania. Myślałam, że na czarnych brwiach efekt nie będzie prawie w ogóle widoczny, jednak przeszedł on moje najśmielsze oczekiwania. Jeżeli jesteście ciekawe dlaczego warto zainwestować w ten zestaw zapraszam do przeczytania dalszej części wpisu :) Fakt, iż otrzymałam produkty do testów nie wpłynął w żaden sposób na końcową ocenę - jest ona w stu procentach rzetelna. 

Pierwszym krokiem przed zastosowaniem produktów było w moim przypadku dokładne zapoznanie się z ich działaniem oraz sposobem użycia. Zarówno jeżeli chodzi o hennę, jak i wypełniacz wszystkie najistotniejsze informacje są zamieszczone na opakowaniach. Obydwa produkty znajdują się w pojemniczkach z zewnątrz do złudzenia przypominających tusz do rzęs. Są one dostępne w sklepach internetowych w cenie około 16 zł za sztukę, więc nie są one drogą inwestycją. Ciekawym rozwiązaniem jest przedstawienie na opakowaniach produktów rysunku z cennymi wskazówkami dotyczącymi tego jak powinny wyglądać idealne brwi. Pomagają one właściwie je wyregulować oraz wystylizować w taki sposób, by wyglądały najbardziej korzystnie.

Prezentację produktów rozpocznę od henny. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z tego typu kosmetykami więc do testów podeszłam z ogromną ciekawością, ale i niepewnością. Jednoskładnikowa ultradelikatna henna do brwi w kremie jest idealna do stosowania w domowych warunkach. Jak podaje producent jest doskonała do skóry wrażliwej, a jednocześnie niesamowicie skuteczna. Intensywnie i trwale zabarwia brwi. Olejek arganowy sprawia, że charakteryzuje się również właściwościami pielęgnacyjnymi. Ogromnym plusem jest fakt, iż nie wymaga utleniania. Kremowa konsystencja i wygodny aplikator sprawiają, że jej nakładanie jest dziecinnie proste i szybkie. Wystarczy odrobina preparatu  pozostawiona na kilka minut, by nasze brwi nabrały zupełnie innego wyrazu. Jeżeli chcemy delikatnie je przyciemnić wystarczą 3-4 minuty, dla mocniejszego efektu musimy potrzymać preparat na brwiach 6-8 minut. Po upływie określonego czasu hennę wystarczy zmyć wacikiem nasączonym ciepłą wodą. Aplikację zaleca się powtarzać co dwa tygodnie.



Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Stearic Acid, Glyceryl Stearate SE, Glycerin, Isopropyl Myristate, Ceteareth-20, Dimethicone, HC Blue No.2, Basic Blue 75, Basic Brown 16, Silica, Talc, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Argania Spinosa Kernel Oil, Basic Yellow 87, Basic Red 5 I, Basic Orange 3 I, 4-Hydroxypropylamino-3-Nitrophenol, Basic Violet I 6, Triethanolammmine. 

Jeżeli chodzi o moją opinię jestem bardzo zadowolona z działania produktu. Aplikator jest niesamowicie funkcjonalny. Umożliwia precyzyjne nałożenie pożądanej ilości produktu. Otwierając opakowanie otrzymujemy gotowy produkt, więc nie musimy obawiać się tego, że podczas przygotowania zastosujemy niewłaściwe proporcje składników. Okolice oczu są u mnie szczególnie wrażliwe, więc obawiałam się wystąpienia reakcji alergicznych. Przy użyciu kosmetyku nie odczułam żadnego swędzenia, pieczenia czy zaczerwienienia. Pozostałości produktu bez trudu usunęłam wacikiem nasączonym ciepłą wodą. Efekt końcowy nie jest sztuczny i długo się utrzymuje. Brwi nabrały wyrazu, a ich kolor stał się bardziej wyrazisty i ujednolicony. Aplikacja w odstępach dwutygodniowych będzie w moim przypadku idealnym rozwiązaniem.

Kolejnym produktem, który miałam okazję przetestować dzięki uprzejmości firmy był wypełniacz brwi w kremie. To produkt do codziennego stosowania, więc mogłam dość dobrze się z nim zapoznać. Pozwala na błyskawiczną korektę brwi oraz nada im pożądany kształt, przyciemniając je oraz nabłyszczając. Według producenta niewielka szczoteczka umożliwi precyzyjną aplikację kosmetyku bez pozostawienia grudek i uczucia sztywności. Taka forma aplikatora jest niesamowicie wygodna, a efekt aplikacji utrzymuje się przez cały dzień. Produkt usuniemy bez trudu każdym preparatem do demakijażu. Jeżeli chodzi o samą aplikację produktu jest ona dziecinnie prosta. Nakładamy go jedynie na włoski delikatnie je przeczesując i pozostawiamy do wyschnięcia. 



Skład: Aqua, Cera Alba, Polyurethane-344, Stearic Acid, Dimethicone (and) Trimethylsiloxysilicate, VP/VA Copolymer, Carbon Black (and) Glycerin, Cetyl Alcohol, Euphorbia Cerifera Cera, Triethanolamine, Copernica Cerifera Cera, Phenoxyethanol, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Calcium Gluconate, Argania Spinosa Kernel Oil, Polyacrylamide (and) CI3-I4 Isoparrafin (and) Laureth-7, Sodium Hydroxymethylglycinate, Retinyl Palmitate, Tocopheryl Acetate, BHT,[+/-]CI 7749 I, CI 77499, CI 77492, CI 77007, CI 77742, CI 77268. 

Produkt spełnił moje oczekiwania.  Z przyjemnością stosuję go przy codziennym makijażu. Jest prosty i szybki w użyciu, a po wyschnięciu nie rozmazuje się. Jedynym mankamentem jest dla mnie fakt, że pędzelek nabiera dość dużo produktu. Wyciągając go z opakowania należy więc delikatnie usunąć nadmiar preparatu, dzięki czemu unikniemy efektu sztuczności z powodu nałożenia zbyt dużej ilości kosmetyku. Preparat widocznie przyciemnia brwi i nadaje im wyrazu. Podkreśla spojrzenie i sprawia, że codzienny makijaż staje się przyjemnością. Nie uczula i nie pozostawia grudek. Gdy przypadkowo wyjedziemy poza linię brwi, korekty dokonamy zwykłym patyczkiem kosmetycznym. Efekt końcowy jest bardzo naturalny. 

Choć nie jestem ekspertką od makijażu na potwierdzenie powyższych rozważań przedstawiam Wam zdjęcia przed i po stylizacji opisywanymi produktami. Na jasnych brwiach różnica byłaby z pewnością bardziej spektakularna. W moim przypadku widać delikatne podkreślenie brwi, lecz z efektów jestem bardzo zadowolona. Obydwa produkty zostaną ze mną na dłużej. Naprawdę warto w nie zainwestować. 


Czy mieliście okazję testować opisywane przeze mnie produkty? Jeśli tak, chętnie poznam Wasze opinie :)


Copyright © 2014 Beaty punkt widzenia , Blogger